Metaforycznie o niepokojach i narracjach, które konstruują naszą rzeczywistość- spektakl "Golem" w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Nauki
21 września 2020 roku uczniowie Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych im. mjra Henryka Sucharskiego w Bolesławcu z klasy drugiej technikum w zawodach: technik ekonomista, technik żywienia i usług gastronomicznych oraz technik hotelarstwa obejrzeli online spektakl przygotowany przez Akademię Sztuk Teatralnych udostępniony na 72 godziny w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Nauki!
Uczniowie obejrzeli spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Lalkarskiego, inspirowany twórczością Lema, Schulza, Nietzschego oraz Wyspiańskiego zatytułowany „Golem”, w reżyserii Konrada Dworakowskiego.
Dworakowski przewrotnie nawiązał do kontrowersyjnej tradycji „ludzkiego zoo”. Zamknął studentów Wydziału Lalkarskiego w klatce z przyszłości. Biały człowiek nazwał siebie „nadczłowiekiem” i skolonizował nie tylko świat, ale też samego siebie, konstruując „potwora”, który już wkrótce przejmie pełną władzę nad głupiejącą w zawrotnym tempie ludzkością. Sztuczna inteligencja najpierw zastąpi maszyny, potem nas. Ludzka praca stanie się zbędna. Samochody będą jeździły same i same się naprawiały, lodówki same będą się napełniały, e-booki same będą się czytały i cytowały. Zidiociali, będziemy mogli umrzeć z rozkoszy. Oczywiście zakładając, że wcześniej nie pozabija nas wszystkich koronowirus.
Dworakowski to filozof-wizjoner. Rozwija własny teatr na peryferiach nurtu głównego. Jego inscenizacje słyną z pięknych obrazów i odważnych pomysłów. W Katowicach wystawił niedawno Łyska z pokładu Idy według Gustawa Morcinka. Tytułowy koń był człowiekiem i wyglądał jak górnik, a całą historię opowiadała Barbórka w śląskim stroju ludowym. We Wrocławiu Dworakowski ubrał studentów w czarne robocze kombinezony i ciężkie buty, po czym kazał im wykonywać grupowe choreografie w wielkiej blaszanej klatce, oddzielonej od widowni ogromnym oknem. Animowali tam, do muzyki z głośników, bezforemną glinę i dekonstruowali własne ciała. Wedle słownika Żydowskiego Instytutu Historycznego, dostępnego online, słowo „golem” po hebrajsku znaczy „nieforemna masa”.
„Nieforemność” była największą siłą wrocławskiego Golema. Aktorzy lepili z gliny i ożywiali własne karykatury, łazili po ścianach i po sobie, mordowali się nawzajem i popełniali samobójstwo, wciąż bezskutecznie, jak u Witkacego, pomysłowo animowali kolegę wrzuconego do klatki w połowie spektaklu i zredukowanego do kukły. Trochę jak u Mądzika, trochę jak w złotej erze teatru studenckiego. Chwilami bywało nawet pięknie, jak to u Dworakowskiego. Aktorzy zastygali w swych ruchach na krótkie momenty, tworząc czytelne frazy choreograficzne. Reżyser i Jacek Owczarek, odpowiedzialny za ruch sceniczny, skomponowali serię widowiskowych transformacji „nieforemności”. Studenci mogli sprawnie, acz często przewrotnie demonstrować techniki teatru lalkarskiego.
Młodzi artyści, odseparowani od widzów grubą szybą i zagłuszani muzyką z offu, musieli używać mikroportów. Z tekstami radzili sobie różnie. Utalentowana Magdalena Gładysiewicz dramatycznie puszczała krew z własnego ciała, wrzeszcząc, że jest nadczłowiekiem. Daniel Zawada kpił z twórczego geniuszu, lepiąc z gliny i animując klasycznego golema. Miłosz Majchrzak w roli wielkiej kukły niepokojąco szeptał. Bartosz Jędraś skutecznie demonstrował nadwrażliwość. Patrycja Bukowczan była najbardziej ze wszystkich dramatyczna, a Klaudia Kręcisz najmniej widoczna.
Uczniowie obejrzeli spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Lalkarskiego, inspirowany twórczością Lema, Schulza, Nietzschego oraz Wyspiańskiego zatytułowany „Golem”, w reżyserii Konrada Dworakowskiego.
Dworakowski przewrotnie nawiązał do kontrowersyjnej tradycji „ludzkiego zoo”. Zamknął studentów Wydziału Lalkarskiego w klatce z przyszłości. Biały człowiek nazwał siebie „nadczłowiekiem” i skolonizował nie tylko świat, ale też samego siebie, konstruując „potwora”, który już wkrótce przejmie pełną władzę nad głupiejącą w zawrotnym tempie ludzkością. Sztuczna inteligencja najpierw zastąpi maszyny, potem nas. Ludzka praca stanie się zbędna. Samochody będą jeździły same i same się naprawiały, lodówki same będą się napełniały, e-booki same będą się czytały i cytowały. Zidiociali, będziemy mogli umrzeć z rozkoszy. Oczywiście zakładając, że wcześniej nie pozabija nas wszystkich koronowirus.
Dworakowski to filozof-wizjoner. Rozwija własny teatr na peryferiach nurtu głównego. Jego inscenizacje słyną z pięknych obrazów i odważnych pomysłów. W Katowicach wystawił niedawno Łyska z pokładu Idy według Gustawa Morcinka. Tytułowy koń był człowiekiem i wyglądał jak górnik, a całą historię opowiadała Barbórka w śląskim stroju ludowym. We Wrocławiu Dworakowski ubrał studentów w czarne robocze kombinezony i ciężkie buty, po czym kazał im wykonywać grupowe choreografie w wielkiej blaszanej klatce, oddzielonej od widowni ogromnym oknem. Animowali tam, do muzyki z głośników, bezforemną glinę i dekonstruowali własne ciała. Wedle słownika Żydowskiego Instytutu Historycznego, dostępnego online, słowo „golem” po hebrajsku znaczy „nieforemna masa”.
„Nieforemność” była największą siłą wrocławskiego Golema. Aktorzy lepili z gliny i ożywiali własne karykatury, łazili po ścianach i po sobie, mordowali się nawzajem i popełniali samobójstwo, wciąż bezskutecznie, jak u Witkacego, pomysłowo animowali kolegę wrzuconego do klatki w połowie spektaklu i zredukowanego do kukły. Trochę jak u Mądzika, trochę jak w złotej erze teatru studenckiego. Chwilami bywało nawet pięknie, jak to u Dworakowskiego. Aktorzy zastygali w swych ruchach na krótkie momenty, tworząc czytelne frazy choreograficzne. Reżyser i Jacek Owczarek, odpowiedzialny za ruch sceniczny, skomponowali serię widowiskowych transformacji „nieforemności”. Studenci mogli sprawnie, acz często przewrotnie demonstrować techniki teatru lalkarskiego.
Młodzi artyści, odseparowani od widzów grubą szybą i zagłuszani muzyką z offu, musieli używać mikroportów. Z tekstami radzili sobie różnie. Utalentowana Magdalena Gładysiewicz dramatycznie puszczała krew z własnego ciała, wrzeszcząc, że jest nadczłowiekiem. Daniel Zawada kpił z twórczego geniuszu, lepiąc z gliny i animując klasycznego golema. Miłosz Majchrzak w roli wielkiej kukły niepokojąco szeptał. Bartosz Jędraś skutecznie demonstrował nadwrażliwość. Patrycja Bukowczan była najbardziej ze wszystkich dramatyczna, a Klaudia Kręcisz najmniej widoczna.
Więcej zdjęć TUTAJ