Spotkanie z Michałem Rusinkiem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bolesławcu.
11 marca 2016 roku o godz. 11:00 w Galerii „Format” Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bolesławcu odbyło się spotkanie autorskie z panem Michałem Rusinkiem, w którym uczestniczyli (na zaproszenie Organizatorów) również uczniowie Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Bolesławcu pod opieką pani Sylwii Czernatowicz.
Michał Rusinek urodził się w 1972 roku w Krakowie i nadal tam mieszka – z rodziną. Był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, teraz prowadzi Jej fundację. Pracuje na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie prowadzi wykłady z teorii literatury i retoryki. Bywa tłumaczem z języka angielskiego, zdarza mu się pisywać książki dla dzieci i dorosłych oraz układać wierszyki czy teksty piosenek. Pisuje felietony o książkach i języku.
A tak o sobie mówi w rozmowie z Hanną Rydlewską („Przekrój”, 31 XII 2012):
Lubię Jamesa Bonda, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, to jest niezła rozrywka, dobrze zrobiony produkt, który ceni się za cudowną powtarzalność niezbędnych, występujących w nim elementów. Poszedłem kiedyś na Bonda do kina w Londynie, tuż po premierze. Zabawne, że wszyscy Brytyjczycy śmiali się nawet w trakcie straszliwych pościgów, gdy wychwycili aluzje do innych filmów z serii albo do swojej angielskiej rzeczywistości. Już nie mówiąc o tym, że gdy słynny agent przedstawiał się „My name is Bond”, to wtedy całe kino dopowiadało „James Bond”, a gdy zamawiał martini i deklarował, że ma być „shaken”, to całe kino dopowiadało „but not stirred”. Drugi powód, dla którego mam słabość do Bonda, jest natury sentymentalnej. Filmy o Bondzie uwielbiałem oglądać w dzieciństwie, choćby dlatego, że były zakazane w Polsce przez cenzurę. Jakby nie było, do pewnego momentu agent Jej Królewskiej Mości walczył głównie z sowietami.
*
Lubię nosić marynarki, głównie tzw. sportowe, mniej zobowiązujące. Odkąd pamiętam, mam kompleks wąskich ramion – kultura wymaga przecież od mężczyzn, żeby mieli potężne bary. Dlatego wcześnie zacząłem nosić marynarki, niestety początkowo, ze względu na modę i braki na odcinku eleganckiej galanterii, były to wyłącznie modele z wielkimi poduchami. Nota bene, nie wiem dlaczego, ale polski mężczyzna zazwyczaj wybiera sobie marynarkę nie na ciało, tylko na ego – zawsze jest za duża. Kiedyś miałem taki pomysł, żeby namówić fotografów do podróży po Polsce. Robiliby zdjęcia ludziom, poproszonym wcześniej o to, żeby ubrali się najpiękniej, jak potrafią. Nie chodziłoby ani o to, żeby się z nas śmiać, ani o to, by się dowiedzieć, kim jesteśmy, ale taki projekt pokazałby nam samym, kim chcielibyśmy być. Jestem pewien, że mężczyźni mieliby na sobie za duże marynarki.
Na spotkaniu poznaliśmy pana Michała Rusinka jako autora książki „Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej”. Autor książki pisze: „Piętnaście lat sekretarzowania takiej osobie? Doprawdy, nie było w tym nic zwyczajnego”. Ona – świeżo upieczona Noblistka, On – magister filologii polskiej. Miał jej pomagać przez trzy miesiące, między przyznaniem a wręczeniem nagrody w 1996 roku. Został dłużej. Poetka i jej Pierwszy Sekretarz. W tej książce spotykamy Wisławę Szymborską, której do tej pory nie znaliśmy. To portret osoby nieprzeciętnej, damy o niezwykłym poczuciu humoru, a zarazem umiejętności mówienia o sprawach najistotniejszych. Portret, który pozwala zbliżyć się do niej i istoty jej poezji. Ekscentryczna starsza pani. Rozchichotana, czasami frywolna, lubiąca językowe zabawy i „practical jokes”. Wolała rozmowy ze zwykłymi ludźmi niż kongresy poetów i dyskusje z intelektualistami. Depresyjna. Melancholijna. Surowa w sądach o sobie i innych. Perfekcjonistka, nie znosząca rozmów o błahostkach i marnowania czasu na spotkania z ludźmi, które nic jej nie dawały oprócz, jak mówiła, pustych kalorii. Po Noblu powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz pozostać osobą. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobliwość”. Trochę racji miał: była dość osobliwym przedstawicielem naszego gatunku.
Z takim taktem, subtelnością i wnikliwością mógł o Noblistce napisać tylko jeden Autor. Dziękujemy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bolesławcu za zaproszenie na tak fascynujące spotkanie. Poniżej prezentujemy kilka zdjęć z piątkowego przedpołudnia.
Michał Rusinek urodził się w 1972 roku w Krakowie i nadal tam mieszka – z rodziną. Był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, teraz prowadzi Jej fundację. Pracuje na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie prowadzi wykłady z teorii literatury i retoryki. Bywa tłumaczem z języka angielskiego, zdarza mu się pisywać książki dla dzieci i dorosłych oraz układać wierszyki czy teksty piosenek. Pisuje felietony o książkach i języku.
A tak o sobie mówi w rozmowie z Hanną Rydlewską („Przekrój”, 31 XII 2012):
Lubię Jamesa Bonda, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, to jest niezła rozrywka, dobrze zrobiony produkt, który ceni się za cudowną powtarzalność niezbędnych, występujących w nim elementów. Poszedłem kiedyś na Bonda do kina w Londynie, tuż po premierze. Zabawne, że wszyscy Brytyjczycy śmiali się nawet w trakcie straszliwych pościgów, gdy wychwycili aluzje do innych filmów z serii albo do swojej angielskiej rzeczywistości. Już nie mówiąc o tym, że gdy słynny agent przedstawiał się „My name is Bond”, to wtedy całe kino dopowiadało „James Bond”, a gdy zamawiał martini i deklarował, że ma być „shaken”, to całe kino dopowiadało „but not stirred”. Drugi powód, dla którego mam słabość do Bonda, jest natury sentymentalnej. Filmy o Bondzie uwielbiałem oglądać w dzieciństwie, choćby dlatego, że były zakazane w Polsce przez cenzurę. Jakby nie było, do pewnego momentu agent Jej Królewskiej Mości walczył głównie z sowietami.
*
Lubię nosić marynarki, głównie tzw. sportowe, mniej zobowiązujące. Odkąd pamiętam, mam kompleks wąskich ramion – kultura wymaga przecież od mężczyzn, żeby mieli potężne bary. Dlatego wcześnie zacząłem nosić marynarki, niestety początkowo, ze względu na modę i braki na odcinku eleganckiej galanterii, były to wyłącznie modele z wielkimi poduchami. Nota bene, nie wiem dlaczego, ale polski mężczyzna zazwyczaj wybiera sobie marynarkę nie na ciało, tylko na ego – zawsze jest za duża. Kiedyś miałem taki pomysł, żeby namówić fotografów do podróży po Polsce. Robiliby zdjęcia ludziom, poproszonym wcześniej o to, żeby ubrali się najpiękniej, jak potrafią. Nie chodziłoby ani o to, żeby się z nas śmiać, ani o to, by się dowiedzieć, kim jesteśmy, ale taki projekt pokazałby nam samym, kim chcielibyśmy być. Jestem pewien, że mężczyźni mieliby na sobie za duże marynarki.
Na spotkaniu poznaliśmy pana Michała Rusinka jako autora książki „Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej”. Autor książki pisze: „Piętnaście lat sekretarzowania takiej osobie? Doprawdy, nie było w tym nic zwyczajnego”. Ona – świeżo upieczona Noblistka, On – magister filologii polskiej. Miał jej pomagać przez trzy miesiące, między przyznaniem a wręczeniem nagrody w 1996 roku. Został dłużej. Poetka i jej Pierwszy Sekretarz. W tej książce spotykamy Wisławę Szymborską, której do tej pory nie znaliśmy. To portret osoby nieprzeciętnej, damy o niezwykłym poczuciu humoru, a zarazem umiejętności mówienia o sprawach najistotniejszych. Portret, który pozwala zbliżyć się do niej i istoty jej poezji. Ekscentryczna starsza pani. Rozchichotana, czasami frywolna, lubiąca językowe zabawy i „practical jokes”. Wolała rozmowy ze zwykłymi ludźmi niż kongresy poetów i dyskusje z intelektualistami. Depresyjna. Melancholijna. Surowa w sądach o sobie i innych. Perfekcjonistka, nie znosząca rozmów o błahostkach i marnowania czasu na spotkania z ludźmi, które nic jej nie dawały oprócz, jak mówiła, pustych kalorii. Po Noblu powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz pozostać osobą. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobliwość”. Trochę racji miał: była dość osobliwym przedstawicielem naszego gatunku.
Z takim taktem, subtelnością i wnikliwością mógł o Noblistce napisać tylko jeden Autor. Dziękujemy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bolesławcu za zaproszenie na tak fascynujące spotkanie. Poniżej prezentujemy kilka zdjęć z piątkowego przedpołudnia.
Więcej zdjęć na stronie Biblioteki Szkolnej:
http://bibliotekazsoiz.blogspot.com/2016/03/spotkanie-z-michaem-rusinkiem-w.html